PL EN O nas Facebook Twitter G+ RSS e-mail

palimpsest nr 8
ONLINE PDF
EPUB MOBI




















Związki między hip-hopem a poezją

Tekst Para(p)fazy. Poezja wyrosła na betonie autorstwa Rafała Samborskiego ukazał się w listopadowym numerze "palimpsestu".


„Jeśli chcę poezji to biorę sobie tomik” – grzmi jeden z użytkowników poczytnego forum internetowego wypowiadając się w temacie dotyczącym płyty rapowej. Związków między hip-hopem a poezją jest jednak sporo. I nie mowa tu tylko i wyłącznie o tym, że tekst rapowy, pod względem użytych środków, niewiele różni się od wiersza.


Bisz (materiały prasowe)
Poeci na hip-hopowo
Pomysł połączenia wierszy polskich poetów ze stylistyką rapową mógł się wydawać absurdalny, zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę odbiór rapu w społeczeństwie. Stereotyp wulgarnej muzyki, stowarzyszonej z nadpobudliwym machaniem rękoma, jest wciąż silny. Podobnie jak obraz odrzutków, siedzących na ławce przed blokiem z browarem i zwracających się do siebie w tylko sobie znanym języku, przypomina, że wciąż niewiele zmieniło się od sytuacji przywoływanej ponad dekadę temu przez grupę Fenomen w wersie: „Zobacz Rower Błażeja – pytali, jak się witamy”.

Próby przełamania tych stereotypów podejmowano już wielokrotnie z różnym skutkiem. W 2009 roku, z inicjatywy Bogusława Pezdy, muzyka będącego niegdyś członkiem industrial-rockowej formacji Agressiva 69, powstał album Poeci. Ale mimo sprawowania pieczy nad całością przedsięwzięcia, to nie Pezda był producentem płyty. Główną twarzą projektu został uznany duet producencki White House, znany z serii albumów Kodex. Oprócz tego, że Poeci ukazali, iż czysto hip-hopowe ramy są dla producentów ograniczające, udowodniono też, że poezja idealnie sprawdza się w hip-hopowych rytmach.

Dobrze było usłyszeć Mochnackiego Jana Lechonia w wykonaniu DonGuralEsko, co było szczególnie odświeżające, biorąc pod uwagę to, że płyty rapera od kilku lat są zdominowane przez braggadacio (teksty oparte na przechwałkach i wywyższaniu własnego stylu). Podobnie jest w przypadku przeciwników Pei, którzy muszą przyznać, że jego interpretacja Pijaka Kaczmarskiego pozytywnie zaskakuje. Fokus, biorąc na warsztat Całujcie mnie wszyscy w dupę Tuwima, wypadł bardziej autentycznie niż przeteatralizowana interpretacja ze spektaklu Tuwim dla dorosłych. A przy okazji ponownie ujawnił charyzmę, zagubioną gdzieś na ostatnich płytach. I to idealnie pokazuje, że tego typu projekt był powiewem świeżości głównie dla samych wykonawców.

W tym wszystkim szkoda, że artystom trudno było wyjść poza standard szkolnych podręczników. Oprócz Tuwima „dorosłego” pojawia się przecież Lokomotywa. Wybór Wyspiańskiego, dokonany przez Sokoła można jeszcze usprawiedliwić – raper jest w końcu praprawnukiem młodopolskiego artysty. Ale nie mogło zabraknąć Mickiewicza czy Krasickiego, chyba nieco zbyt oczywistych, jak na projekt tego typu. Stąd może zdziwić wykonanie przez Łonę Młodzieżowego zaciągu autorstwa nieco zapomnianego Ryszarda Daneckiego – poety, zmarłego w tamtym roku.

Eldo (materiały prasowe)


Raperzy dla poezji
Poeci to pierwszy projekt tego typu na tak dużą skalę, ale nie pierwszy, który wkładał słowa polskich poetów w usta raperów. Warszawski raper, Eldo, nigdy nie krył swojej fascynacji poezją. Wystarczy wspomnieć, że jeden z utworów z jego ostatniej płyty nosi tytuł Halina Poświatowska, a za główną inspirację podawał niegdyś twórczość Williama Blake’a. „Forma stricte hip-hopowa zaczęła mnie dusić” – mówił raper przy okazji premiery swojej płyty Człowiek, który chciał ukraść alfabet w 2006 roku, zapowiadając wtedy, że w przyszłości ma zamiar odejść od muzyki w stronę i pójść poezji pisanej. Mniej więcej w tym czasie raper wziął udział w nagraniu albumu Broniewski, w którym współcześni wokaliści wykonywali teksty urodzonego w Płocku poety. Choć Mury, bruki Eldo były najgłośniej omawianym utworem tamtego projektu, nie można przecież zapomnieć o Ulicy miłej raperek z Paresłów.

Prawdopodobnie te dwa utwory stały się główną przyczyną udziału Eldo i Paresłów w projekcie Dariusza „Maleo” Malejonka Rymy częstochowskie, które nie różniły się od Poetów ideą, ale zdecydowanie większą rozpiętością gatunkową. Poza tym, jeśli album White House był bezpieczny w kwestii doboru materiału poetyckiego, tak tu mamy do czynienia ze skrajnością. Nie ma żadnych młodopolan, jest tylko Rej, Mickiewicz, Kochanowski. Choć trzeba przyznać, że fragment Marii Antoniego Malczewskiego potrafił zaskoczyć.

Para(p)frazy
Największym eksperymentem w Rymach częstochowskich okazała się Ipecacuana Brunona Jasieńskiego w wykonaniu duetu Cisza i Spokój, złożonego z Dużego Pe i DJ-a Spoxa. Rytmiczność oryginalnego tekstu idealnie wpasowała się w hip-hopową interpretację, ale Duże Pe posunął się o wiele dalej niż większość przypadków, będących zaledwie przeniesieniem tekstu na grunt muzyczny. W Ipecacuanie oprócz oryginalnego tekstu, znalazła się również współczesna parafraza odnosząca się do postaci rapera. Poeta już nie czytał „strof rytmicznie”, a „rzucał frazy do bitu”; już nie „siedziały w krzesłach damy”, a „tańczyły puste blazy”; już nie „siedzieli panowie w krzesłach”, a „tańczyły tłuste schaby”.

Zespół Pięć Dwa, założony przez poznańskich raperów, Hansa i Deepa, zasłynął ponad dekadę temu albumem P-Ń VI, z którego pochodziły podbijające listy przebojów utwory To my Polacy czy Konfrontacje. Z tym, że Deepa ominął okres najbardziej medialny dla zespołu – rok przed oficjalnym debiutem grupy, postanowił zawiesić mikrofon na kołku. Kiedy w 2004 wrócił z solowym albumem We mnie, słuchacze byli zszokowani różnicą między prześmiewczymi tekstami Hansa a poważnymi, poetyckimi refleksjami Deepa. Idź z We mnie nie było niczym innym jak rozwinięciem idei, wychodzących z Przesłania Pana Cogito. „Największym zaszczytem była dla mnie sytuacja, gdy w jednej ze szkół porównywano moje utwory z twórczością Zbigniewa Herberta” – mówił raper dwa lata później w wywiadzie dla nieistniejącego już czasopisma muzycznego „Ślizg”.

Kiedy Pięć Dwa ponownie stało się duetem, zespół wrócił do podziemia. Przy okazji niemal zupełnie zmienił charakter swojej twórczości, stanowiący od tamtej pory bardziej kontynuację We mnie niż P-Ń VI. Nawiązania do poezji wciąż stanowią ważny punkt w tekstach rapera – wers „Po parapecie wolno przechadzają się godziny” z Odblokuj z płyty T.R.I.P to oczywiste nawiązanie do wersu Śmierci Broniewskiego. Z tym, że Hans, niegdyś pastiszowy, teraz potrafi wyjść z autorskimi Domami o podkrążonych oczach czy poważnymi refleksjami na temat braku poczucia obecności Boga, imponując swoim darem obserwacji. Poznał się na tym nawet Robert „Litza” Friedrich, zapraszając rapera do uzupełnienia składu projektu Luxtorpeda.

Wojtek "Kidd" Cichoń (materiały prasowe)


Poeci wśród raperów
Łódzki projekt rapera Gresa z producentem Snatchem od początku zwracał uwagę słuchaczy podziemnego hip-hopu. Udostępniane za darmo utwory ukazywały rapera, zachwycającego niespotykaną do tej pory wrażliwością. Niestety, jedynym oficjalnym do tej pory materiałem jest konceptualna, dwudziestominutowa epka Noc z 2005 roku. „Teksty powstawały zwykle w późnych godzinach nocnych. Umysł potrafi o takiej porze wejść w nieznane rejony” – mówił Gres przy okazji premiery. „Noc wyłączy oczy, ukradnie duszę miastu/Nie zna przemocy, pierwszy raz wyszła na dwór/(…)/Jak terroryści przeprowadzimy zamach/Spalimy mapy, by nikt nocy nie znalazł” – rzucał w tytułowym utworze z albumu. Choć trzeba przyznać, że cienka linia potrafiła oddzielić jego liryzm od grafomańskiego bełkotu, a półszeptane flow mogło wydawać się nazbyt nawiedzone. Po Nocy Gres pojawił się gościnnie w kilku albumach, po czym na kilka lat zawiesił swoją działalność artystyczną. Na szczęście, nieśmiało udostępniane od niedawna zwrotki pokazują, że raper nie stracił nic ze swoich atrybutów. Czy zapowiada się na coś większego? Warto mieć nadzieję.

Dużo materiału zostawił za to Wojtek Cichoń, znany jako „Kidd” – lider kolektywu Skwer, złożonego z outsiderów traktujących hip-hop wyłącznie jako punkt wyjścia do dalszych eksperymentów. Dziesięć lat temu zaskoczył albumami Pansofia z Faczyńskim czy Pesymisją w ramach projektu Międzymiastowa, będącymi polską odpowiedzią na emo-hop – ekshibicjonistyczną, szczerą do bólu i bolesną w refleksjach odmianą rapu, zderzającą się często z poezją. „Kiedy znudzi mnie bycie, kiedy chce tylko istnieć / Śpię w konarach drzew, ścinam pnie językiem” – rapował. „Kidd” jest związany z poezją bezpośrednio, wszak jest jednym z czołowych animatorów slamu poetyckiego w Polsce i organizatorem corocznego Spoke’n’Word Festivalu, na który zapraszani są poeci z całego świata. I nie przeszkadza mu nawet to, że – jak mówi na swojej spokenwordowej płycie Działa zabrane – jego „pojęcie o poezji ogranicza się do kilku tysięcy podziemnych MC’s, ery bitników i kilku przypadkowych tomików mniej przypadkowych typów”. Choć zaznacza, że slam to nie to samo, co poezja na papierze. „Na slamie ludzie często nie zadają sobie pytania: co poeta miał na myśli? A raczej: czy to jeszcze jest poezja? Uważam, że to inny wymiar poezji, coś na jej pograniczu” – przekonuje.

Z bydgoską sceną slamu poetyckiego związany jest Bisz – twórca, który zawładnął sceną w 2012 roku dzięki swojemu Wilkowi chodnikowemu, choć wnikliwy słuchacz wiedział, że album ten jest zaledwie zwieńczeniem wieloletniej działalności, rozpoczętej w 2007 epką Zimy. Przy okazji Wilka chodnikowego Bisz zdecydował się na nietypowy krok – do płyty dołączony został tomik jego wierszy. I choć teksty niekiedy irytowały pompatycznością, trzeba przyznać, że obserwacje o straconym pokoleniu, dla którego „błękit był niegdyś zaproszeniem, dzisiaj czerń jest rozkazem” bywały bolesne.


Bisz nieświadomie uczynił jedną rzecz – rozpoczął w hip-hopie modę na nadmuchane, ulirycznione teksty. Raperzy, próbujący skopiować jego wrażliwość, wypadają niekiedy wręcz karykaturalnie. Gdy Onarowi – raperowi, który jeszcze kilka lat temu chciał oblewać nagie dziewczyny szampanem – zdarzają się dziś kwiatki pokroju „Grad to zmarznięte boskie łzy, które spadają na ludzi, ptaki i drzewa” aż trudno nie parsknąć śmiechem. Na szczęście, pozostaje poetycki rap, który nie razi sztucznością, a zaskakuje umiejętnością spojrzenia na rzeczywistość o wiele głębiej, niż przeciętny, szary człowiek. I takiemu warto zaufać.

RAFAŁ SAMBORSKI