PL EN O nas Facebook Twitter G+ RSS e-mail

palimpsest nr 8
ONLINE PDF
EPUB MOBI




















O nietypowych świętach - dzień święty święć - styczeń




1 STYCZNIA - Światowy Dzień Kaca
Oto nadszedł, mamy rok 2015! Czy coś się w związku z tym zmieniło? Poza nowym kalendarzem na ścianie chyba nic. Dla niektórych jednak już pierwszy dzień nowego roku jest „wyjątkowy”. Witają go często, a może nawet zawsze, niewyobrażalnym kacem.

Czym jest kac? Może przytoczę kilka wyjaśniających wypowiedzi: „Mów ciszej!”, „Boli mnie głowa!”, „Pić mi się chce!”, „Razi mnie słońce!”. Podobno, co czwarty pijący alkohol jest odporny na kaca. Prawdziwie „elitarne” grono. Ten splot przykrych dolegliwości jest często zadośćuczynieniem za nasze niegodziwe postępowanie, a tylko nieliczni mogą przyznać, że ten problem ich nie dotyczy. Z alkoholem to jest tak… Najpierw go nadużywamy, popełniamy głupstwa, a następnego dnia ponosimy karę.

Jednak gdybyśmy spożywali tego typu trunki z umiarem, wielu rzeczy moglibyśmy uniknąć, na przykład kolejek w pogotowiu z powodu złamań, zwichnięć, pobić. Kłótni z przyjaciółmi, bo nagle, pod wpływem alkoholu, uświadomiliśmy sobie, że nie podoba nam się ich nadruk na koszulce. Kompromitujących wpisów na portalach społecznościowych… Wyliczać można w nieskończoność. Czy świat nie byłby piękniejszy, gdybyśmy następnego dnia - szczęśliwi i wypoczęci - wspominali świętowanie w gronie bliskich nam osób? Zamiast zastanawiać się: „Dlaczego Maniek wyszedł? Czy to przeze mnie?”. Życzę Wam, żebyście podejmowali tylko rozsądne decyzje. Nie przeżywajcie już „syndromu dnia następnego”, bo po co to komu?



7 STYCZNIA - Dzień Dziwaka
Według internetowego słownika PWN „dziwak”, to człowiek o dziwnych upodobaniach i przyzwyczajeniach. Tylko czy można wyznaczyć granice normalnego zachowania? Bo czy mężczyzna w różowym kapeluszu jest już dziwakiem, czy po prostu ma specyficzny gust? Albo kobieta ogolona na tak zwane „zero”?

To, co my uważamy za normalne, dla kogoś innego może się stać główną przyczyną do potępienia nas. Jestem przekonana, że każdy z nas posiada wiele cech nienormalnych. Do jednych przyznajemy się chętniej, do innych rzadziej, jedne nam szkodzą, inne pomagają. Ja mogę się przyznać do tego, że potrafię mówić od tyłu. Dziwne? Być może. Choć podejrzewam, że wielu ludzi na świecie mówi ode mnie o wiele płynniej. Pomimo filologicznego wykształcenia lubię wszystko liczyć. Dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić już mniej; moje marne umiejętności matematyczne, prędzej czy później, się ujawniają. To są dziwactwa dość niegroźne, a często nawet mi pomagają. Bo zamiast myśleć o tym, jak po raz kolejny ktoś mnie zdenerwował, wolę powiedzieć od tyłu imię i nazwisko tej osoby. Albo policzyć, ile drzew rośnie za oknem i odjąć od tej sumy liczbę moich sąsiadów. Pomaga, wierzcie mi.

Dziwactwa są potrzebne, żeby nie zwariować. Wiadomo, wszystko w granicach rozsądku i bezpieczeństwa. Raczej bez sensu jest upodobanie do spacerów w nocy. Również źle rokują natręctwa przeszkadzające w życiu. Prostym przykładem może być mycie rąk zaraz po dotknięciu jakiegoś przedmiotu. Póki nie szkodzimy innym, sobie lub nie narażamy się na niebezpieczeństwo, miejmy te swoje małe dziwactwa. To właśnie one sprawiają, że jesteśmy ciekawszymi osobami i odróżniają nas od siebie. Świat jest dzięki temu piękniejszy. Lubicie przebierać się w dziwne stroje, nie jadacie ziemniaków, które dotkną surówki, w każdą niedzielę od dziesiątej do jedenastej śmiejecie się bez opamiętania? Róbcie to dalej i nie przejmujcie się opinią nietolerancyjnych. Bo jedynie osoby bez dziwactw są dziwne.



12 STYCZNIA - Dzień Sprzątania Biurka
Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko? Kiedyś Albert Einstein snuł rozmyślania na temat miejsca pracy wielu ludzi na świecie. Słyszałam, że naukowcy są przekonani, że im większy porządek, tym lepiej przyswajamy wiedzę. Jeżeli Einstein miał, mówiąc kolokwialnie, syf na biurku, to wolę swojego nie sprzątać.

Porządek w domu to rzecz bardzo indywidualna. Jeden stwierdzi, że mały pyłek kurzu jest okropnym bałaganem, inny, dopóki widzi czyste fragmenty podłogi, uważa, że nie jest źle. Nie opowiadam się za żadną z grup. Popadanie z jednej skrajności w drugą jest po prostu niezdrowe. Zapewne wielu z nas miało tego typu sytuację: siedzimy w najlepsze i rozkoszujemy się wolną chwilą. Bałagan w pokoju jest niewyobrażalny, na podłodze, krzesłach i biurku leży wszystko to, co powinno być dawno w szafce lub koszu. Nagle wchodzi niezapowiedziany gość. „Zapraszam. Najlepiej nie patrz, dopiero zaczęłam/-łem sprzątać”. Znajome, prawda? Wstyd i skrępowanie. Biegamy po całym pokoju i zbieramy co popadnie, spodnie, książki, śmieci. Sytuacja dość typowa, a można byłoby prościej. Tylko kto w wolny weekend chce sprzątać w pokoju? Dużo przyjemniejsze jest oglądanie tych samych stron internetowych, patrzenie w telewizor, a ci ambitniejsi czytają książki.

Wracając do samego biurka. Czasem bywa tak, że bałagan jest porządkiem. Wszystko leży w artystycznym nieładzie. Książka z biblioteki zagięta, długopis na klawiaturze komputera, notatki z wykładów wciśnięte pomiędzy strony ulubionego czasopisma. Co się wtedy najczęściej dzieje? Przychodzi mama, babcia, brat, ktoś, kto ubóstwia porządek. Poprzestawia wszystko, poukłada wręcz od linijki. A my wchodzimy do pokoju i go nie rozpoznajemy. Co się stało z naszym biurkiem? Gdzie ten artystyczny nieład, nad którym tak pieczołowicie pracowaliśmy? A później przez następne pół godziny szukamy notatek, książek, długopisów. Cóż, najważniejsze jest to, by się we wszystkim odnaleźć. Nieważne, czy jest równo ułożone, czy na naszym biurku panuje wieczny chaos.



16 STYCZNIA - Dzień Pikantnych Potraw
Zmniejszają ryzyko zawału i udaru mózgu, poprawiają metabolizm i krążenie, działają bakteriobójczo, chronią przed nowotworami, a nawet są dość tanimi poprawiaczami humoru. Co takiego? Pikantne przyprawy.

Święto nieznane i chyba przez niewielu nieobchodzone. Ten dzień to najlepszy dowód na to, że wszystko na tym świecie może mieć święto, nawet przyprawy. Czy zasługują one na swoją kartkę w kalendarzu? Zdecydujcie sami.

W moim życiu nie zajmują szczególnego miejsca. Do tej pory pamiętam, gdy jako dziesięciolatka po raz pierwszy ugotowałam zupę. I… trochę przesadziłam z pieprzem. Co się działo dalej, wolę nie pisać. W każdym razie, ten dzień zapamiętałam na długo. Istnieją ponoć jakieś metody na „naprawienie” przepieprzonego dania. Można dodać miód. Smak słodki neutralizuje smak ostry. Wysyła do receptorów bólu sygnał „już nie boli”, przez co działanie pikantnych przypraw nie jest tak silne. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam - być może uratowałabym zupę. Albo zniszczyła ją całkowicie i ani zwolennicy pikanterii na talerzu, ani łagodnego smaku już by się na nią nie skusili. Nie wyobrażam sobie zalewajki o smaku miodu. Prawdopodobnie nie mam wystarczająco dużo fantazji.

Myślę jednak, że skoro odrobinę pieprzu, chili, wasabi, mogą zdziałać tyle dobrego, to czemu nie zacząć dodawać ich nieco więcej do potraw? Albo od razu zmienić kuchnię z polskiej na meksykańską lub tajską? Myślę jednak, że najciekawszą propozycją jest wyprowadzka do Indii. Ładna pogoda, pikantne jedzenie, piękne stroje... Musiałabym jedynie uważać na mężczyzn. Jako osoba o karnacji „biała ściana” i włosach „pszenica” mogłabym mieć spory problem.



JUSTYNA MENDAK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenimy Twoje zdanie, chcemy je poznać i będziemy bardzo wdzięczni za parę słów własnie od Ciebie. Nie krępuj się, pisz śmiało. Nie tolerujemy jednak komentarzy wulgarnych, nonsensownych, które niczego nie wnoszą. Takie komentarze będą usuwane.