„Mieszkam sam. Wypełniam pustkę pracą i literaturą. Samotność to w pewnym sensie klucz do sukcesu.” O literaturze, pisaniu i samotności z Intgirem Ramesem rozmawia Michał Wilk.
fot. z archiwum Intgira |
Michał Wilk: Nie masz wykształcenia humanistycznego, skąd więc zainteresowanie literaturą?
Intgir Rames: Sam do końca nie wiem. Po prostu pewnego dnia zacząłem czytać, potem już samo poszło i ze mną zostało. W moim rodzinnym domu niewiele czytano, prawie wcale. Rodzice nie mieli na co czasu, może chęci. Moja starsza siostra Irvi jedynie czasem wypożyczała książki. Może ona na mnie wpłynęła, choć mieliśmy raczej kiepskie relacje.
Stąd praca w księgarni?
Pewnie tak. Ale tak naprawdę to była też konieczność. Trzeba za coś żyć. Próbuję dorabiać jako grafik komputerowy, na czym znam się już znacznie bardziej, ale różnie z tym bywa.
Sądzisz, że czytanie dziś umiera?
Czasem mam takie wrażenie. Bywają dni, kiedy nie sprzedam ani jednej książki. Ludzie nie chcą czytać, nie chcą kupować. Wolą inne rzeczy. Jednak wierzę, że są tacy (może jest ich więcej, niż mi się wydaje), którzy kochają literaturę, dlatego nie opuszczam swojej pracy. A poza tym, lubię ją.
Jesteś w stanie polecić jakiegoś dobrego albańskiego pisarza lub poetę?
Tak. Chyba najlepszy będzie Ismail Kadare. Warto przeczytać jego Qorrfermani (Ślepy ferman). Kadare pisze prosto, oszczędnie, niemal jak Hemingway.
A jakie książki polskich twórców cenisz najbardziej?
Mało czytam polskiej literatury, ale znam Stasiuka. Bardzo podoba mi się jego pisanie. Przeczytałem Rrugës për në Babadag (Jadąc do Babadag), między innymi dlatego, że jest tam kawałek Albanii, poczułem więc przez chwilę, że Stasiuk jest moim pisarzem. Znam również twórczość Zbigniewa Herberta. Przeczytałem Zoti Cogito (Pan Cogito) w tłumaczeniu Mazlluma Saneji, choć parę wierszy czytałem też po angielsku. Do tego intryguje mnie Jerzy Kosiński, którego poznałem po angielsku.
Masz sprawdzony sposób na historię, opowiadanie, na pisanie?
Nie wiem. Wątpię, by coś takiego istniało. Po prostu mam pomysł i go realizuję. Uważam, że najlepszym sposobem na pisanie jest robienie tego.
Co twoim zdaniem pomaga procesowi twórczemu?
Samotność. Wówczas mam dużo czasu. Nawet za dużo. Znam niewielu ludzi, z którymi mogę porozmawiać, spotkać się, bawić. Mieszkam sam. Wypełniam pustkę pracą i literaturą. Samotność to w pewnym sensie klucz do sukcesu.
I wcale ci nie doskwiera?
Teraz już nie. Przywykłem do tego, a poza tym, kiedyś dokonałem wyboru. Gdy jesteś sam z wyboru, łatwiej to znieść, ale na początku było źle. Straciłem kontakt z paroma znajomymi, kobieta, którą kochałem i w którą wierzyłem, odeszła, zniknęła. Wyprowadziłem się. Dziś znam wielu ludzi, ale niemal z nikim nie mogę rozmawiać dłużej niż pół godziny. Chyba, że przez internet, z którego i tak rzadko korzystam.
Nie masz konta na Facebooku, Twitterze lub na innym portalu społecznościowym?
Nie. I dobrze mi z tym.
Literatura cokolwiek powinna?
Zależy, co przez to rozumiesz. Pragmatyzm literatury wydaje mi się wyświechtany. I to bardzo. Literatura niczemu nie służy, ale wiele może zdziałać. Książki (i pisanie też) powinno zmieniać człowieka, zmieniać na lepsze. W ogóle sztuka powinna to robić. Powinna wywrócić twoje myślenie i sprawić, że będziesz kimś lepszym, kimś więcej, niż tylko organizmem.
Przeczytałem tylko jedno twoje opowiadanie, do tego krótkie i po angielsku, ale już teraz mogę stwierdzić, że poruszasz wiele wątków, których trudno szukać we współczesnej literaturze, zwłaszcza tej popularnej, komercyjnej.
Bo tego typu literatura nic nie znaczy. Beletrystyka jest rozrywką, zasłoną rzeczywistości, która przypomina makijaż. Upiększa świat, ale wystarczy go zmyć (w przypadku książek: przestać czytać, zapomnieć) i dostrzegasz, że nie wnosi zmiany. Zdejmij maskę, a ujrzysz prawdę.
Kiedy planujesz wydać swoją pierwszą powieść?
Nie wiem. Podobnie jak nie mam pojęcia, kiedy wydam cokolwiek. Do tej pory opublikowałem dwa opowiadania, jedno po albańsku (Mbulesë - Osłona), w lokalnej gazecie o małym zasięgu, drugie po angielsku (You - Ty), w internetowym czasopiśmie „The Foreign Story”, które już nie istnieje. To okruchy, nie traktuję tego jako poważnych publikacji. Wciąż czekam na właściwy debiut.
Może w Polsce?
Może. Jeśli znajdzie się tłumacz i wydawca, to dlaczego nie.
A planujesz przyjechać do Polski?
Niestety nie, choć może kiedyś będę miał taką okazję. Póki co, nie mam powodu i pieniędzy, by tam jechać.
Intgir Rames (ur. 1988), młody twórca, pochodzi z przedmieść Durrës, jednego z najstarszych miast w Albanii, drugiego (po stolicy) pod względem wielkości i głównego portu w kraju. Studiował informatykę, przez pewien czas dorabiał jako programista, grafik komputerowy i sprzątacz biurowy. Obecnie pracuje w małym sklepie z książkami i pamiątkami. Kocha muzykę, literaturę i piękno kobiecego spojrzenia.
MICHAŁ WILK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenimy Twoje zdanie, chcemy je poznać i będziemy bardzo wdzięczni za parę słów własnie od Ciebie. Nie krępuj się, pisz śmiało. Nie tolerujemy jednak komentarzy wulgarnych, nonsensownych, które niczego nie wnoszą. Takie komentarze będą usuwane.