Mój pradziadek mawiał, że największą sztuką w życiu jest robienie dobrej miny do złej gry. A tych złych zdarzeń niestety więcej jest niż dobrych.
Zepsuje się samochód, biegniemy w pocie czoła na autobus. Autobus się opóźnia, nie zdążamy na zajęcia. Wykładowca wpisuje nas na czarną listę, bo kolejny raz z rzędu jesteśmy nieobecni na jego zajęciach. Skutki się mnożą, konsekwencji sporo. I co? Najlepiej byłoby usiąść w kącie, rozpłakać się albo zrezygnować ze studiów. Bo jesteśmy w tak beznadziejnej sytuacji, że nic nam nie pomoże.
Otóż nie, trzeba wziąć się w garść i zacząć myśleć pozytywnie. Gdzieś przeczytałam, że podstawowym warunkiem do osiągnięcia sukcesu jest nasze nastawianie. Logiczne więc, że jeżeli usiądziemy załamani w kącie, nic nam się nie uda. Tylko jak to możliwe, żeby w kryzysowej sytuacji zacząć myśleć pozytywnie? Wiadomo, proste to nie jest. Psychologowie zalecają wzmocnienie wiary w siebie. Na czym to polega? Musimy przypomnieć sobie sytuację, w której poradziliśmy sobie bardzo dobrze. Zdaliśmy trudny egzamin, poradziliśmy sobie w ekstremalnych warunkach, pomogliśmy komuś, kto na nas liczył. Nie oszukujmy się. Mało kto w trudnych sytuacjach ma ochotę na rozmyślanie o swoich największych sukcesach życiowych. Zmian trzeba dokonywać stopniowo. Wiadomo, że skrajny pesymista nie stanie się nagle optymistą. Jednak poprzez wprowadzenie kilku zmian możemy stać się szczęśliwsi.
Po pierwsze – uśmiechajmy się częściej. To nic nie kosztuje, a w oczach innych ludzi nie jesteśmy postrzegani jako gburowaci i niezadowoleni ze wszystkiego nieudacznicy życiowi, lecz jako mili i sympatyczni ludzie.
Po drugie – dostrzegajmy więcej rzeczy pozytywnych niż negatywnych. Czyż nie przyjemniej jest nam pomyśleć: „Mogło być gorzej” niż „Tragedia, na pewno nie dam sobie rady!”.
Po trzecie – zaufaj czasem ludziom. Wiadomo, nie zwierzaj się z każdego problemu pierwszej napotkanej przez siebie osobie. Jednak czasem warto porozmawiać z kimś, kto jest nam życzliwy: mama, brat, przyjaciółka, sąsiad. Nie każdy jest naszym wrogiem.
Po czwarte – daj sobie czasem pomóc. Wiąże się to nieco z poprzednim punktem. Poprośmy czasem o pomoc, nie bierzmy wszystkich obowiązków na siebie. Szczęśliwy człowiek, to taki, który, przede wszystkim, nie jest przepracowany.
Po piąte – zrób sobie czasem dzień bez obowiązków. Lenistwo trwające długo, czyli tydzień czy miesiąc, działa niszcząco na człowieka. Jednak jeden dzień nicnierobienia raz na jakiś czas, nikomu nie zaszkodził. Warto czasem odpocząć i nabrać dystansu do otaczającej nas rzeczywistości.
Rady, które tutaj podałam, być może wydają się bardzo banalne, jednak warto je wypróbować. Prościej jest zmniejszyć zakres obowiązków, nauczyć się lepiej planować i wprowadzić kilka subtelnych zmian do swojego życia, niż na siłę zmieniać swoją naturę. Pozytywnemu myśleniu warto pomóc. A my, Polacy, niestety nie słyniemy ze zbyt częstego uśmiechania się. Pora to zmienić!
JUSTYNA MENDAK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenimy Twoje zdanie, chcemy je poznać i będziemy bardzo wdzięczni za parę słów własnie od Ciebie. Nie krępuj się, pisz śmiało. Nie tolerujemy jednak komentarzy wulgarnych, nonsensownych, które niczego nie wnoszą. Takie komentarze będą usuwane.