Kiedy
pada hasło „literat” niemal każdy pomyśli - „artysta, twórca
kultury wysokiej”. Jeśli zaś na usta rzucone zostanie słowo
„brukowiec” czy też „portal plotkarski”, większość
skojarzy to z elementem kultury niskiej czy też masowej.
Co jeśli jednak literatura, a raczej literaci, zostaną wrzuceni w wir komercjalizacji i tzw. lansu? Wtedy nie trudno się domyślić, iż pojawią się doniesienia na temat życia prywatnego artystów, promowanie książek na tak zwanych „ściankach”, skandale i prowokacje. A wszystko tylko po to, by sprzedać jak największą ilość książek, po to by zarobić. Wtedy pytam: czy to jeszcze artysta czy już celebryta?
Michał Witkowski, materiały prasowe |
Co jeśli jednak literatura, a raczej literaci, zostaną wrzuceni w wir komercjalizacji i tzw. lansu? Wtedy nie trudno się domyślić, iż pojawią się doniesienia na temat życia prywatnego artystów, promowanie książek na tak zwanych „ściankach”, skandale i prowokacje. A wszystko tylko po to, by sprzedać jak największą ilość książek, po to by zarobić. Wtedy pytam: czy to jeszcze artysta czy już celebryta?
Jedną
z największych sensacji ubiegłego roku stał się Michał
Witkowski, promujący się jako pisarz oraz szafiarz, czyli osoba,
która prowadzi stronę internetową poświęconą swemu ubiorowi. Na
popularnym portalu plotkarskim pojawiło się na jego temat aż
dziewięćdziesiąt dziewięć artykułów. Ile z nich informowało o
jego dorobku literackim? Żaden. Tytuły grzmią bowiem: Michał
Witkowski utył?, Lobby gejowskie istnieje!, Michał
Witkowski: Jestem blogerką modową!, Witkowski: Będę miał
czterech CZARNYCH ochroniarzy. Skandale z jego udziałem to
niemal codzienność. Na pierwszy plan wysuwa się zaś jego
orientacja seksualna. Nie dowiemy się natomiast o jego dorobku
literackim. Ale kiedy szary czytelnik pudelka.pl zobaczy na półce
książkę TEGO Witkowskiego, zainteresuje się i być może dokona
zakupu. Mężczyzna jest przecież znany. Wywołuje niemałe
skandale, prowokuje i krytykuje. „Ciekawe co napisał” –
zastanowi się potencjalny odbiorca (a może w tym wypadku klient?).
Machina wprawia się w ruch.
Znajdą
się pewnie osoby, które postawę Witkowskiego określą jako
manifestację lub sprzeciw wobec istniejącej rzeczywistości. Dla
mnie jednak niewiele ma to wspólnego z kulturą wysoką. Ot,
spragniony sławy celebryta postanowił zaszokować Polaków. I tak
niekonwencjonalne zachowanie i ubiór przysporzyły „artyście”
sławy. Czy chlubnej? Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi.
Kolejną,
choć nieco przypadkową, gwiazdą portali plotkarskich stał się
laureat Nagrody Nike - Wojciech Kuczok. Pisarz, znany do tej pory
wąskiej liczbie czytelników, nagle stał się jednym z czołowych
skandalistów Rzeczpospolitej Polskiej. Uczestniczką skandalu stała
się również znana felietonistka, skądinąd żona Kuczoka, Agata
Passent. Cóż, wydawałoby się, że te dwie uznane w świecie
literackim osoby, nie pokuszą się o prywatne zwierzenia na łamach
brukowców. Dzięki ich szczeremu zaangażowaniu w snucie opowieści
o swym prywatnym życiu niemal cała Polska dowiedziała się, iż
zakochana para przez „pół roku żyła ze sobą w łóżku”, a
po trzech miesiącach znajomości wzięła ślub. Wkrótce jednak
pojawiła się kolejna okazja do zwierzeń. Po siedmiu miesiącach
małżeństwa para postanowiła się rozwieść. Niemal przez cały
okres kryzysu małżeńskiego Kuczoka i Passent kilka milionów
Polaków mogło na bieżąco czytać doniesienia, wywiady oraz
relacje. Zwroty akcji, rozstania i powroty, a wszystko to
przypieczętowane zwierzeniami w tanich gazetach kolorowych.
Chciałoby się powiedzieć: trzymamy kciuki, ale czy kolorowa prasa
i imprezy branżowe to miejsce dla uznanego literata? Chyba jednak
nie do końca.
Nie
mam wątpliwości, że literatura, zwłaszcza ta ceniona i
nagradzana, należy do kultury wysokiej. Jednak postawy dzisiejszych
autorów, którzy - jak wydawać by się mogło - pretendują do
elity, szokują i jednocześnie mnie martwią. Dla szerszego kręgu
odbiorców nie są już literatami, autorami czy artystami, ale
raczej celebrytami...
Może
to tylko świat zmierza w nowym, lepszym kierunku? Może staromodne
kawiarniane spotkania zostały zamienione na imprezy branżowe, przy
okazji których można wypromować swoją literaturę? Czy jednak z
drugiej strony usilne staranie się o uwagę, wprowadzanie odbiorców
w swoje życie prywatne przez udzielanie tanich wywiadów i wreszcie
walka o „zrobienie zdjęcia podczas imprezy”, to sposoby godne
człowieka, który tworzyć ma kulturę wysoką? Moim zdaniem NIE.
MARTYNA UJMA
MARTYNA UJMA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cenimy Twoje zdanie, chcemy je poznać i będziemy bardzo wdzięczni za parę słów własnie od Ciebie. Nie krępuj się, pisz śmiało. Nie tolerujemy jednak komentarzy wulgarnych, nonsensownych, które niczego nie wnoszą. Takie komentarze będą usuwane.